sobota, 28 czerwca 2014

Poniedziałek - Wtorek

Cześć!

Mam dziś dla Ciebie małe poniedziałkowo - wtorkowe sprawozdanie. Bardzo fajne dwa dni, bły też miłe niespodzianki. 

Jak w każdy poniedziałek szwagier miał wolne i ten wolny dzień chciał wykorzystać i pojechał do swojej dziewczyny ( do innego miasta). My zaś pojechaliśmy  na zakupy, kupiłam sobie kilka fajnych kosmetyków. około godziny 17 patrze a tu szwagier już przyjechał. Zdecydowanie za wcześnie jak na niego.  Po chwili z zadrzwi pojwiła się jego dziewczyna. O jej, ale się ucieszyłam, bo my się zakumplowałyśmy.
Jak to my odrazu ploteczki,  rozmawiając po koreańsku i angieslku. 

Po 18 przyjechała teściowa, która pierwszy raz widziała szawagra dziewczynę, więc było oficjalne zapoznanie się. Obiad wszyscy pojechaliśmy zjeść na mieście. 


Zupa kimczki z kiełbasą i wołowiną. Do tego ryż i doddatki. 

Po obiedzie teściowa podwiozła nas do  "2AM" restauracji naszego przyjaciela i wróciła do domu.  Zamówiliśmy jakieś procenty. Po czym dostaliśmy dwie butelki piwa i jedno soju, dzbanek i cytryne pokrojoną w plasterki. Nasz przyjaciel potwierał butelki wlał wszystko do dzbanka dodał cytryne i wymieszał. Rozlał do kieliszków i napiliśmy się za spotkanie. Mmmmm to było pyszne !
 Musisz sprubować kiedyś ten przepis:
  • 2 butelki piwa Bernini
  • 1 butelka soju koreński alkohol 20% dla mnie samakuje jak wódka rozcieńczona wodą (ale śmiało możesz zastąpić to wódką tak gdzieś ze z 1,5 szkl wlej).
  • pół cytrtny pokrojonej w plasterki
      Dodatkowo
  • dzbanek 
  • mieszadełko
  • kieliszki 
Smacznego % :)

Na dole po lewej nasz pyczny drink a tuż obok carbonara.
by 2AM Restaurant

Coś co mnie bardzo miło zaskoczyło, kluczyki do samochodu naszego przyajciela a przy nich breloczek " I love Poland".Zresztą co chwile sam to mówił.  Jak to zobaczyłam i słyszałam zrobiło mi się bardzo miło. To fajne uczucie kiedy mieszka się daleko od domu a ktoś z towoich znajomych chce Tobie pokazać, że też kocha twój kraj.

Na zdjęciu szwagier, jego dziewczyna  no i Ja.

Do domu nie mieliśmy daleko to wróciliśmy na piechotę. A wiodomo Piłeś nie jedź, do tego nie mieliśmy samochodu bo ja wcześniej już wspominałam przywiozła nas teściowa.
Zresztą wieczorny spacerek gdy jest ciepło to fajna sparawa. Krocząc pustą ulicą zauważyłam, że niedługo będzie otwarcie restauracji "Iza..."(dalszą część nazwy jak widać zakryłam łapką)  oczywiście trzeba było to uwiecznić na zdjęciu.
Gdy już wróciliśmy do domu jeszcze pogadaliśmy i poszliśmy spać. I tak nam przyjemnie zleciał poniedziałkowy dzień.


We wtorek rano  po 10 szwagier szedł do pracy a Da-eun wracałą do domu. Pożegnaliśmy się oczywiście padło " See you soon".
Wiesz, że to "see you soon" nastąpiło szybciej niż się spodziewałam. Ponieważ po 16 szwagier dzwoni i mówi, że ktoś jest w drodze do naszego domu. Myślałam, że kurier z kolejną parą butów dla niego. Lecz jednak okazało się że, przed drzwiami stała 다은
Da-eun Jak przyszła to malwałyśmy paznokcie jak to baby. Szwagier wrócił  z pracy po 17  a na obiad wszyscy zamówiliśmy pizze.
Wieczorem poszliśmy na coś zimnego, owocowego, lodowego coś pysznego!

팥빙수 사진 

Uwielbiam ! przepyszne jedna miseczka na trzy- cztery osoby wystarczy, żeby się ochłodzić i osłodzić. Tym razem już nie szyliśmy na piechotę tylko autkiem.
Oczywiście wygłupy z aparatem też były no jak to my.

Da-eun i Bella.

Dobrze się dogadujemy, lubimy te same filmy i aktorów nasz jeden z uubionych filmów to "A-jeo-ssi. Można go zobaczyć online z polskimi napisami, może się skusisz i oglądniesz coś azjatyckieg.
  To bardzo fajnie uczucie jest znaleźć kogoś tak samo pozytywnie zakręconego jak ty zwłaszcza gdy się jest dalego od domu. Gdy wiesz, że przyjaciele też wyemigrowali do innych krajów.



Jutro w sumie to już dzisiaj jedziemy na ślub. Ciekawe czy zmienie zdnie o ślubie w Wedding Center. Dam Tobie znać.

A Ty jakie msaz plany na ten weekend ?

czwartek, 19 czerwca 2014

Wedding Center

Witaj !

   Dzisiaj Tobie opowiem o tym jak byliśmy na ślubie naszych znajmych w Centrum Ślubów. Moje wrażenia mieszane, ale o tym na końcu. Najpierw opowiem co widziałam. 
  Chyba muszę zacząć od tego, że się spóźniliśmy ponieważ utkneliśmy w korku, do tego jeszcze był zrobiony objazd i żeby nie przyjść na koniec ceremonii zaporkowaliśmy kawałek od samego centrum i podeszliśliśmy pieszo.
Cała zirytowana i co chwile marudząc, że się spóźnimy (czego bardzo, bardzo nie lubie) szłam z Insu do budynku do którego wchodziło i wychodziło pełno ludzi. Na parking znajdującu się przed wejściem cały czas przybywały samochody i go opuszczały. Budynek był z zewnątrz oszklony, miał z dwa - trzy  może cztery piętra. Tak praktycznie każde centrum ślubne wygląda. Do samego wejścia prowadziły kilku stopniowe schody. Upodnurza których stali między innymi palacze, i inni goście czekający na pozostałą część rodziny i przyjaciół. Dobrze, że drzwi były duże bo ruch był spory. My też przed wejściem spotkaliśmy naszych znajomych i razem weszliśmy do środka. Trochę się pocieszyłam tym, że nie tylko my się spóźniliśmy. 
Po wejściu do budynku ogarnoł mnie totalny chaos, panowało czyste szaleństwo jak w centrum handlowy w święta. 
   Niemalże na wprost wejścia na małym podwyższeniu grały trzy dziewczyny, jedna na fortepianie, druga na skrzcach i trzecia na wiolonczeli. Zaraz obok było małe stanowisko z ozdobami na samochód, płatkami róż aby obsypać młodą parę. Sprawdziliśy na monitorach do której sali musimy się udać. W takim centrum ślubnym odbywa się kilka ślubów naraz a zapewne po ślubie naszych znajomych był kolejny. Przeciskając się przez rozgadany tłum dotarliśmy do właściwej sali. 
   Przed wejściem był stolik za którym siedziało dwóch chłopaków i przyjmowali kerty z pieniędzmi. Daliśmy naszą i dostaliśmy bileciki do bufetu. Obok na sztaludze stało zdjęcie młodej pary z sesji. 

  Sama uroczystość jak weszliśmy do środka już trwała, wielkie drzwi stały otworem, a goście wchodzili i wychodzili, rozmawiali i odniosłam wrażenie, że nie są zbyt zaintreresowani tym co się dzieje z przodu. Goście strojre mieli różne od tradycyjnych strojów poprzez eleganckie sukienki kotajlowe do trampek i dresów.
   Na środku był wybiek który prowadził aż do "ołtarza" u podnóża którego stała młoda para. Po obu stronach wybiegu  było ustawionuch kilka okrągłych stolików przy których siedzieli goście. My staliśmy z tyłu. Praktycznie nic nie było słychać, jedynie chałas z korytarza i gadających do okoła gości. Gdy skończyli składać sobie przysięgę to została puszczona prezezentacja multimedialna, taka co zazwyczaj u nas na weselach się puszcza. Później młodzi oddali szacunek rodzinom,  poprzez pokłon, a następnie jeden z gości zaśpiewał piosenkę oczywiście o miłości.
Po czym nowożeńcy przeszli się po wybiegu zostali obsypani konfetti i płatkami róż, wrócili spowrotem i fotograf po kolei wołał do zdjęć, rodzina panny młodej, pana młodego, znjaomi rodzin, przyjściele. Musieliśmy chwile poczekać na swoją kolej, a następnie poszliśmy z ze znajomymi do góry jeść. Była to wielka sala bankietowa w której było również głośno, wszyscy goście byli wymieszani, każdy siadał gdzie było wolne miejsce. Więc młode pary musiały najpierw w tłumie gości odnaleźć swoich krewnych i znajomych aby podziękować za przybycie. A kiedy goście się już najedzą to wracają do domu, bądź idą świętować z młodymi gdzieś indziej. 

Tak wygląda ślub w Wedding Center.  
Uroczystość około 20 min, zdjęcia 15 mim, zjeść i do domu. Jeśli bieżesz ślub kościelny to może uroczystość trochę dłużej trwać, ale schemat pozostaje bez zmian.Plus jest taki, ze w tym samym momencie odbywa sie tylko jeden slub a w jadalni sa tylko twoi goscie. 

                           Po lewej wejście do Wedding Center. 
                                        Po prawej sala ślubna.

Podoba się Tobie taka uroczystość? 

Ja sama mam mieszane uczucia.
 Sama sala i ta sesja przed ślubna naprawdę fajna sprawa.  
Natomiast te drzwi otwarte i hałas z zewnątrz do tego z tyłu rozmawiający, niezbyt zainteresowani uroczystością  wchodzący i wychodzący co chwiele goście.  Dla mnie to brak szacunku dla Młodej Pary. Taki chaos to mi się nie podoba. 
Na sama myśl o ślubie w Wedding Center ogarnia mnie frustracja z irytacją w jedynym. 

Buziak !